Słuszna kara za bezmyślne zachowania. Numer alarmowy to nie miejsce na żarty!
Bezmyślność przybiera różne formy, ale prawie zawsze kończy się ona nieprzyjemnymi konsekwencjami. W przypadku trzech mężczyzn, którzy niezależnie od siebie, bezpodstawnie spowodowali interwencje służb, będą to konsekwencje finansowe. Odczują je oni po tym, jak zawiadomili służby o zdarzeniach, do których nie doszło.
Policyjne interwencje dotyczą bardzo różnych kwestii. Funkcjonariusze wzywani są do bardzo poważnych spraw, do wypadków, kolizji, kradzieży, rozbojów, konfliktów sąsiedzkich i wielu innych, których nie sposób wymienić. Niestety zdarzają się też wyjazdy policjantów na interwencje w sprawie zdarzeń, do których nie doszło.
Bartoszyce
W środę wieczorem i w nocy (19/20.08.2020) bartoszyccy policjanci dwukrotnie byli bezpodstawnie wzywani na interwencję.
Najpierw około godz. 19:00 pewien mężczyzna poinformował służby o awanturze, która miała mieć miejsce w jednym z mieszkań w Bartoszycach. Policjanci sprawdzili podany adres i ustalili, że nie doszło tam do żadnej awantury, bo w mieszkaniu… nikogo nie było. Następnie pojechali pod adres mężczyzny proszącego o interwencje. Nie zastali go, ale ustalili, że obecnie przebywa w Giżycku. Okazało się, że wezwał policjantów, bo pod wskazanym przez niego adresem miała przebywać kobieta, która nie chce wrócić do niego do Giżycka. W ten sposób chciał jej zrobić na złość. Mężczyzna odpowie za wykroczenie, musi się też liczyć z pokryciem kosztów policyjnej interwencji.
Kolejny powód, dla którego po północy wzywano policjantów na interwencję był poważny. Zawiadamiający 47–latek prosił o przyjazd policjantów, ponieważ twierdził, że jego konkubina odkręciła kurki z gazem, bo chce popełnić samobójstwo, a jemu już kręci się w głowie. Gaz miał się ulatniać w jednym z mieszkań w bloku, a tym samym zagrożenie dotyczyło wielu osób. Interweniujący policjanci ustalili, że w mieszkaniu przebywa pijana para, kurki z gazem były zakręcone i nie było czuć zapachu gazu. Strażacy, którzy z uwagi na potencjalne zagrożenie też interweniowali w tej sprawie, nie stwierdzili obecności gazu w pomieszczeniach. Policjanci ustalili, że pijany 47–latek zadzwonił na numer alarmowy, bo pokłócił się z konkubiną i chciał zrobić jej na złość. Na złość zrobił sobie, bo czeka go odpowiedzialność za popełnione wykroczenie i zwrot kosztów poniesionych przez policję i straż pożarną w związku z tą interwencją.
Szczytno
Jeszcze bardziej dramatycznie brzmiało zgłoszenie, jakie odebrali policjanci w Szczytnie. W nocy, parę minut przed godz. 3:00, do oficera szczycieńskiej komendy zadzwonił 36-letni mężczyzna, który oświadczył, że znajduje się na jednej z ulic w Szczytnie i ucieka przed mężczyzną, który goni go z nożem. Dodatkowo podczas tej ucieczki zauważył, jak za jednym z budynków przekładany jest gruz z… ciałami. Skierowany na miejsce interwencji patrol ustalił, że przedstawiona wersja wydarzeń przez mężczyznę odbiega od rzeczywistości i wspomniane przez niego wydarzenia tak naprawdę nie miały miejsca. Mężczyzna przyznał, że od 20 dni jest w ciągu alkoholowym, więc policjanci wezwali na miejsce zespół ratownictwa medycznego, który stwierdził, że nie potrzebuje on hospitalizacji. Przy ratownikach mężczyzna przyznał, że dokonał zgłoszenia dla żartu.
„Żartowniś” został ukarany mandatem karnym w wysokości 500 zł.
Zanim wykręcisz numer alarmowy zastanów się przez chwile czy rzeczywiście te zgłoszenie wymaga interwencji policji lub innych służb. Właśnie w tym czasie, ktoś może naprawdę potrzebować pomocy, a takim zbędnym telefonem można zablokować możliwość szybkiej reakcji funkcjonariuszy.
(mk/jm/tm)